TESTAMENT UWIELBIENIA MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
„DO KOŃCA SWOJEGO ŻYCIA
BĘDZIESZ WIELBIŁA
MOJE NIESKOŃCZONE MIŁOSIERDZIE!!!”
Taki otrzymałam sen od Jezusa przed moim uwolnieniem przyszedł do mnie i napisał mi to palcem na sercu kreśląc godzinę 15:00 Miłosierdzia Bożego.
Od dzieciństwa interesowałam się światem duchów i wszystko rozpoczęło się od zabawy i filmów o czarodziejkach i wyobrażaniu sobie, że jestem dobrą wróżką i mam zdolności paranormalne.
Mój tata wypożyczał mi filmy o czarownicach, bo nie dostał tej łaski od Ducha Świętego, która daje dar rozeznania, co można dziecku dać a czego nie wolno oglądać!
Tata sam powiedział, że robił takie zabawy ze swoją siostrą i wywołali raz ducha i talerzyk się poruszył.
Karmiłam się magią, jako mała dziewczynka nie mając tej świadomości o zagrożeniu.
Mój umysł był ciekawy i chłonny informacji, a zły duch wykorzystał moją ciekawość dziecka i posadził już wtedy w mojej duszy ziarenko okultyzmu.
Byłam pod opieką babci na wsi, kiedy moi rodzice pracowali potrzebowałam ich w tym okresie dorastania, ale w tej samotności poczułam, że jestem inna niż wszystkie dzieci a perfidią diabła było szeptanie mi o tym, aby odsunąć mnie od rodziców i Boga… Zaczęłam schodzić na złą drogę…
Zbierałam talizmany na szczęście, koniczynki i czytałam horoskopy wierzyłam w istoty i zjawiska paranormalne i straszyłam tym dzieci czerpiąc z tego satysfakcję wyższości i inteligencji.
Rozpoczęła się moja pierwsza Komunia Święta, kiedy wróciłam od babci i wszystko mi się nie podobało… Moja sukienka nie była taka piękna i droga jak miały koleżanki z klasy. Wstydziłam się rodziny.
Byłam wściekła i… kiedy weszłam do kościoła i rozpoczęła się uroczystość to bardzo zasłabłam i mama musiała zabrać mnie z kościoła. Źle się tam czułam i z wielkim bólem wytrzymałam do końca.
Następnego dnia w szkole koleżanki chwaliły się, jakie dostały prezenty wtedy pokazałam mojej przyjaciółce pierścionek złoty od mamy i taty, który mi ofiarowali w tym pięknym dniu, ale nie doceniłam tego daru od rodziców z serca.
Moja przyjaciółka stwierdziła, że to metal, bo nie ma widocznej próby pogięłam go ze złości i z pogardą wielką pokłóciłam się z mamą i już nie chciałam jej miłości… Zamroziłam swoje uczucia do niej i innych.
Odsunęłam się w relacji do rodziców po tym zdarzeniu i nie ufałam im, pomimo, że tak bardzo skrzywdziłam tymi słowami mamę, to nie potrafiłam jej przeprosić.
Pierścionek był złoty i źle zrobiłam patrząc na to, co mówiła koleżanka o mnie. To był prezent z serca i miłości nie powinno się przeliczać na wartości materialne.
Byłam egoistyczna i zimna jak lód w uczuciach do bliskich mi osób, a moje serce pozbawione miłości do bliźnich. Kiedy patrzyłam na kogoś miałam takie myśli, aby zrobić tej osobie krzywdę. Nie rozumiałam, dlaczego tyle jest we mnie nienawiści do drugiego człowieka? Nie umiałam zatrzymać tej rozpędzonej machiny, która kręciła się ze mną w środku.
W szkole byłam również brzydkim kaczątkiem i na dyskotece szkolnej było mi przykro, że żaden chłopak nie poprosi mnie do tańca i w tej chwili dostałam myśl, że jeszcze wszyscy zobaczą, że będę piękna i wtedy mogę mieć każdego mężczyznę, jakiego zechcę.
Myśli podsycił mi demon próżności już wtedy zaczął ingerować w mój wygląd i zmieniać mnie w demona sexu!
Dostałam szansę od losu dostałam się do Agencji Modelek. Z pozoru było wszystko dobrze za zdjęcia zapłaciłam mojej babci pieniędzmi 300 zł,
Szef obiecywał i kłamał wykorzystując naiwne młode dziewczyny do utrzymania swojego biznesu. Chciałam być modelką i przyjęłam pierwsze zaproszenie od demona cielesności i próżności.
Melid to demon sexu pokazał mi, co mam dalej zrobić, aby dojść do szczytu sławy i kariery.
Moje pierwsze zdjęcia to był portret i nagość zakryta. Dopiero później weszłam na drogę bluźnierstwa i rozbierałam się ukazując swoje ciało fotografom i w gazetach erotycznych i na stronach, w internecie był rozpowszechniany mój wizerunek dziewczyny pięknej i w sesjach o tematyce erotycznej.
Pojechałam na sesję do fotografa. Pozowałam nago i na koniec sesji miałam wystąpić w filmiku, który miał być tylko do użytku fotografa, ale zdjęcia miałam robione jeszcze z dziewczyną, jak się później okazało to była prostytutka pracująca w wilii, w której była sesja. Nikt mi o tym nie powiedział.
Zaufałam temu człowiekowi. Dostałam 600zł za tą sesję i kiedy wróciłam do domu zaproponował mi pracę na wieczorkach towarzyskich. Odmówiłam i zdjęcia ukazały się w gazecie, telewizji, internecie… Byłam w takim szoku, że to wszystko wyszło na jaw.
Chciałam skończyć ze sobą i wybrałam się na pomost, aby skoczyć do wody…, ale taki cichy głos w środku mówił: „nie rób tego”. Po tym incydencie mój kolega ze szkoły zadzwonił a później zastrzelił się z broni ojca, który był myśliwym. Przyczyna było nikomu nieznana, ale dużo spraw się w tamtym czasie nałożyło.
Byłam dumna z siebie i z przewodnika, którym był ojciec kłamstwa – szatan. Inteligentnie dobierał mi zlecenia, aby sprowadzić mnie na same dno piekła. Dużo ludzi odwróciło się ode mnie… Mój narzeczony nie chciał mnie bronić… Mówił, że teraz weźmiesz karton na głowę…, ale chętnie mnie puszczał dalej na wszelkie sesje.
Moja mama obejrzała ten film ze swoim partnerem, a on później docinał mi różnymi podtekstami.
Stałam się obiektem pożądania i sexu. Mężczyźni wzrokiem pragnęli mnie i to mi bardzo odpowiadało, ale na to nie byłam przygotowana.
Moje życie nabrało tempa… Piłam alkohol, imprezowałam, korzystałam z życia i w wieku 15 lat poznałam człowieka Adama. To była miłość mojego życia. Byliśmy razem rok i straciłam z nim dziewictwo przedstawił mi to tak pięknie, że związek nie sakramentalny to miłość i uwierzyłam w tę bajkę, że mnie kocha i się pobierzemy.
Pozwoliłam na ten akt nieczystości, który wcale nie był piękny tylko wyuzdany. I wszedł we mnie demon Melid, który już nie musiał mnie prowadzić, bo zamieszkał we mnie i mu się oddałam w tym akcie cudzołóstwa.
Ten człowiek był ateistą i pochodził z rodziny Świadków Jehowy z sekty.
Miłość do niego stała się szataństwem. Byłam zaślepiona on mną gardził, poniżał, zdradzał. Potrafiłam być chora i z temperaturą 40 stopni biec przez park do niego. Padałam na kolana błagając o jego przebaczenie. Był dla mnie katem… Nie docenił mojego uczucia i mnie zdradzał.
Zaszłam w ciążę, a on z zimną krwią powiedział, że nie jest to dziecko, bo ma tylko parę tygodni, więc je usuniemy i już tabletki zamówił z USA tylko połknę i po problemie…
Obroniłam swoje dziecko i wygoniłam go z domu. Myślałam, że w mamie znajdę oparcie, ale podzielała zdanie mojego chłopaka i wyjawiła mi swój sekret.
Byłam bardzo stanowcza ze łzami w oczach powiedziałam, że urodzę to dziecko i tak się stało. Mam cudownego synka Pawełka. Wszytko zaczęło się układać. Mama zabrała mnie do cioci do Gietrzwałdu i ucieszona pojechałam.
Moja ciocia była dla mnie ważną osobą i autorytetem. Zobaczyłam jak wróży z kart tarota mamie. Nie miałam jeszcze 18 lat, ale to była moja pierwsza wróżba, którą dostałam spisaną do domu na kartce.
Tarot ma zasadę: stawia się karty osobie, która jest pełnoletnia i tą zasadę złamała moja ciocia.
Były to spisane przekleństwa, które zaczęły ciążyć nad moją rodziną i dały dużo obszaru w moim życiu, aby działały demony.
Wróżba mówiła o upadku mojej mamy w finansach, zdrowiu i to, że miały mnie spotykać nie powodzenia w miłości.
Bardzo lubiłam film „Czarodziejki” i kupiłam raz gazetę. Były tam magiczne instrukcje, aby zakręcić szminką i zobaczyć, co przyniesie los. I patrzę… a tu pokusa: „idź i postaw na szczęście”. Grałam wtedy w totolotek i ku zdziwieniu, tego wieczoru były moje numery. To diabeł zrobił magiczną sztuczkę i wygrałam 700 zł.
Grałam w ruletkę i maszyny. Hazard imponował mi adrenaliną i pieniędzmi. Zrezygnowałam z tego po stracie oszczędności.
Otworzyłam drzwi swojej duszy dla demona okultyzmu, który dostęp otrzymał poprzez więzy rodzinne. Jeśli jakaś osoba zaprasza diabła do rodziny, to on myśli, że może niszczyć wszystkich. Później inni są powiązani skutkami pokoleniowymi tego grzechu i tylko łaska Jezusa i Jego Krew może rozerwać te piekielne łańcuchy, które wiążą teraz moją rodzinę.
Odczuwałam później, że ja nie mogę być z żadnym mężczyzną. Kiedy tylko jakiś chłopak mi się podobał, to odsuwałam się raniłam, tą osobę i uciekałam… A klątwa miała być do 7 pokolenia, co było kłamstwem szatana.
Udałam się po pomoc do kolejnej wróżki Małgorzaty i zapłaciłam jej 150 zł. za zdjęcie klątwy, czyli przelanie wosku nad moją głową z wytopionego wosku. Zobaczyłam dom babci… Spędzałam w nim wakacje. Była to iluzja demona, co ujrzałam i ona stwierdziła, że to babcia jest złą osobą.
Pani Gosia postawiła mi tarota. Mówiła, że w reinkarnacji już się kiedyś spotkałyśmy i razem medytowałyśmy o losach ludzkości. Zobaczyła wszystkie kolory w aurze. Wierzyłam, że mój problem został odczarowany rytuałem zdjęcia klątwy. Na koniec tej wizyty usłyszałam tylko, że to, co posiada ona, jako wróżka, to tylko wyuczone praktyki manipulacji z książek o magii, ale ja posiadam dar, który jest od Boga i ona nigdy tego nie będzie mieć.
Dzwonię za 2 dni do tej wróżki, bo śniła mi się w nocy, że chodzi i przesypuje kakao. Okazało się, że ona się powiesiła. Co za szok… Całą winę wzięłam na siebie za to, co zrobiła. Byłam zrozpaczona i czułam jakbym straciła siostrę. Taką więzią połączył mnie z nią szatan, kiedy odczyniała rytuał.
Spotkałam się z jej przyjacielem Mirkiem, który był uzdrowicielem i zajmował się potężną magią. Zobaczył we mnie potencjał do tego, abym przeszła stopnie reiki i pociągnęła dalej dzieło zmarłej wróżki. Zaufałam mu i nie wiedziałam, jaki ma plan… dopiero później go zdradził.
Ubezpieczyłam się u niego na dużą kwotę w przypadku mojej śmierci. Zaproponował mi, że to takie zabezpieczenie mnie i synka.
Pewnego razu powiedział mi, że Gosia wróżka, co zmarła zostawiła mnie, czyli moją duszę w schedzie dla niego. Nie wiedziałam, o co chodzi temu człowiekowi.
Powiedziałam o tym mamie i cioci, a one razem krzyknęły! Ty nie możesz to Duch Święty przemówił dziś to wiem, ale to nie było proste uwolnić się spod władzy kogoś, kto dostał w testamencie moją duszę.
Padłam w domu na podłogę. Moje ciało było rozrywane i szarpane. Miałam takie uczucie jakbym była w żywym ogniu. Widziałam dwa czarne anioły… Koszmar…
Po tym wszystkim pojechałam do domu tej wróżki i postanowiłam posprzątać z jej córką. Otworzyła mama wróżki i wszystkie magiczne księgi, amulety wpakowałam do wora na śmieci i wyrzuciłam a kule, z których wróżyła – rozbiłam i wywaliłam do wody. Przy tym skaleczyłam sobie rękę i to działo się przy kościele, więc wiedziałam, że tak trzeba uczynić.
Uzmysłowiłam sobie, że dowiem się jak zginęła. Rozszyfruję tę zagadkę i zabrałam Pismo Św. Nie byłam świadoma, że tak źle postępuję. Ślepo pomagałam demonom. Pojechał ze mną jej kolega z wahadełkiem – to był radiesteta. Zaczęliśmy szukać, ale ten dom był przeklęty i drzwi od domu zamknęły się tak, że nie można było ich otworzyć. Kiedy wreszcie weszłam, zauważyłam, że to ustawienie mieszkania było według Feng Shui kącik szczęścia, miłości i pieniędzy.
Wykorzystać chcieli do tego zdolności, które posiadałam telepatię, jasnowidzenie i inne „zabawki”, które podarował mi diabeł od momentu seansu u tej wróżki.
Dostałam od zakonnicy tego dnia Krzyż Św. Benedykta, który uratował mi życie i obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Zawsze go mam ze sobą. Otrzymałam już wtedy kontakt do ks. egzorcysty, który oznajmił mi, że muszę zerwać znajomości ze światem magii. Powiedziałam, ale ja mam tylko ich zostanę sama, ale ksiądz odparł: „Dziecko Bóg da ci nowych przyjaciół”.
Właśnie ta zakonnica, co dała mi krzyż wymodliła mi moje nawrócenie.
Rozpoczęła się walka… i nie dawałam już rady. Miałam silne stany depresyjne, dręczenia, sny prorocze… i razem z synkiem poszłam na kurs gotowania.
Była tam relaksująca muzyka, to, czego potrzebowałam: wyciszenia i wyrzucenia problemów „w kosmos”.
Dziewczyna o imieniu Bogusia robiła potrawy z kuchni wedyjskiej, jak się potem okazało jest to jedzenie energetyzowane dla demona Kryszny a oni byli sektą krysznowców. Towarzystwo [ISCKON] misja Czaitanii i zdrowe jedzenie.
Zabrali mnie do siebie z synkiem. W domu pokazali korale do medytacji chrześcijańskiej tylko bez krzyża, bo Jezus jest nauczycielem a nie Bogiem stwierdzili. Można było we mnie wlać wszytko!
Pragnęłam spokoju i pozornie go otrzymałam. Wybrałyśmy się z Bogusią na wspólne wakacje nad morze. Relaks, piękny ośrodek Ananda w Chłapowie – myślałam, że jestem w raju i tak 7 dni spędziłam na medytacji transcendentalnej.
Wcześniej czytałam z ręki i zawsze interesowała mnie moja liczba 3 na lewej dłoni a oni mają trójkę, jako Om-Namah, co oznacza: składam pokłon Shivie, to mantra, która przywołuje demony do swojego wnętrza serca i umysłu. Powiedzieli nie wiemy, co masz na ręku, ale my wiemy, co to za symbol mantry. I tak weszłam w ich iluzję wyciszenia.
Kiedy medytowałam to cały czas we mnie była pustka, którą nie mogłam niczym wypełnić.
Palił się ogień w kominku, w lampionach unosił się dym i wszyscy graliśmy na instrumentach przywołując mantrami bożki. Przy zgaszonym świetle był w moim sercu taki strach, jakby one przybyły i siedziały przy mnie.
Wieczorem zapragnęłam różańca prawdziwego z krzyżem… i w pokoju poczułam strach i lęk…, Co się dzieje? Przestraszyłam się… W panice szukałam różańca, bo zabrałam go w portfelu, ale go tam nie było… Smutek wypełnił moje serce i zasnęłam.
Chodziłyśmy z Bogusią nad morze medytować, a ona wykładała mi doktrynę o tym, żeby nie jeść mięsa, jajek… Pragnęłam być wysoko rozwiniętą duszą i praktykowałam te zalecenia.
Oddawałam się w mantrach dla demona Kryszna. Składałam mu pokarm w złotych naczynkach. Ale pewnego popołudnia włączyłam rozum i mówię Bogusia, ale ten bożek to jest z posągu i on nie może zjeść. Podobno to stwierdzenie obraziło ten kamień, który był brzydki a wierzyłam, że to Jezus daje mi taką cudowną drogę medytacji i tym mnie zwodzili i bombardowali miłością i opiekuńczością.
Wróciłam do domu z synkiem i rozpakowałam swoje rzeczy i tam znalazłam różaniec to była nauczka od Jezusa, że czynię bałwochwalstwo i za to go przeprosiłam. Kiedy weszłam do kościoła, to na mszy św. wyłam jak pies z bólu.
Pojawiło się pragnienie modlitwy, ale demony rozgościły się we mnie i to one ustalały już zasady.
Przyszła zakonnica do mojej pracy i rozmawiałam z nią, że medytuję i pytałam czy to dobre. Nie odparła i położyła mi czerwony różaniec pachnący różami, ale nie mogłam go przyjąć, bo ręka wykręciła mi się. Płakałam a ona włożyła mi do ręki różaniec i zaciskając powiedziała: „Ciężko mi było tu przyjść, ale weź go, bo na nim zwalczysz szatana. Módl się”. Jezus wysłał mi anioła i już nigdy tej zakonnicy nie widziałam.
Uradowana przy kolacji słyszę jak babcia odmawia Zdrowaś Maryjo i też chciałam, ale cała twarz wykręciła mi się i paliło mnie… Uciekłam do kuchni i mówię mamo proszę ty możesz się modlić, ale ja nie.
Mama widziała jak trzęsę się na podłodze i nic nie mogłam wymówić. Myślała, że jestem chora psychicznie, ale ja byłam opętana przez demony i nikt mi nie chciał pomóc.
W nocy obudziło mnie coś jakbym dostała całym wiadrem różańca w twarz. Złe duchy dręczyły mnie i strasznie mi dokuczały. To było konsekwencją odejścia od Boga i zlekceważenie jego przykazań. Otworzyłam drzwi do piekła i musiałam zmierzyć się z tym przy wsparciu grupy modlitewnej.
Zerwałam ze światem magii, okultyzmu i ze wszystkimi tymi osobami, którzy zajmują się tymi praktykami. Wyrzekłam się szatana i wszystkiego, co od niego pochodzi.
Kiedy wszytko zaczęło się normować pojechałam do Częstochowy. Modlił się tam nade mną ks. John Bashobora, ale jego oczy wywróciły się, kiedy modlił się. To powiedziała mi koleżanka, która była ze mną w tym czasie i tam w autokarze byłam poproszona przez ks. o danie świadectwa o krysznowcach i medytacji.
Wypowiedziałam, jaką głoszą herezję i to jak na Woodstocku częstują ludzi żarciem energetyzowanym w rytuale poświęconym dla demona. To z miłości do Jezusa uczyniłam mówiąc o tym, bo tyle mówi się o tym ile księża czynią zła fałszując często fakty, a sekty krysznowców i jechowych się popiera… Więc bronię Kościoła teraz i jego głowy Jezusa!
Poszłam na studia teologiczne po powrocie z pielgrzymki i już na rozpoczęciu roku usłyszałam od mojej przyjaciółki ze szkoły podstawowej Asi, że co ja tu robię? Byłam za głupia dla niej na takie studia. Ukończyłam pierwszy miesiąc i musiałam zrezygnować. Jezus miał inne plany, ale poradziłam sobie i nawet prowadziłam lekcję z etyki o egzorcyzmach Emilii Rouse i ks. Stwierdził po tym wykładzie, że piekła nie ma, że to tylko bajka. Ale myślę, że zmienił zdanie.
Skontaktowałam się z pewnym kapłanem po obejrzeniu jego świadectwa i usłyszałam, że muszę opuścić mój dom rodzinny już teraz. Więc tak uczyniłam. Zaufałam bezgranicznie, że tym razem to sam Jezus mnie poprowadzi.
Pojechałam z synkiem najpierw do Domu Misyjnego w Swarzewie i tam mogłam być tylko 7 dni. Pracowałam, sprzątałam i odbywały się tam rekolekcje małżeńskie a w miedzy czasie mogłam obserwować, jakie zło dzieje się w mojej rodzinie za sprawą tych wróżb i całej magii.
Musiałam uzdrowić relację z moją mamą, rodziną i wyprowadzić się, chociaż nie miałam gdzie pójść, to Jezus zatroszczył się o nas i postawił ludzi, księży na drodze, którzy pomogli.
Trafiłam później do Ośrodka Interwencji Kryzysowej i tam spędziłam z synkiem miesiąc czasu. Kiedy przyjechałam obejrzeć stancję, to na przystanku spotkałam starszą Panią. Opiekuję się nią obecnie i mieszkam w jej domu, i jestem wdzięczna Bogu za pracę, którą otrzymałam po Nowennie do św. Rity
W tamtym roku 2012 była godzina łaski dla całego świata dana przez Maryję i pojechałam z synkiem do kościoła Matki Bożej Zwycięskiej i na koniec modlitwy wypowiedziałam słowa: „Maryjo oddaję Tobie mojego synka na ministranta i wiem, że ześlesz na mnie wielkie łaski” tak się stało – długo nie czekałam.
Weszłam do Zakrystii i trafiłam na księdza rekolekcjonistę i uczynił mi znak krzyża i popłynęły mi łzy. Zaprosił mnie ów ksiądz na mszę o uzdrowienie z olejem św. Charbela i wieczorem na namaszczeniu zasnęłam w Duchu Świętym. Poczułam jakby czarne tarcze z napisami spadały z mojej duszy. Po tej mszy św. ksiądz pomodlił się nade mną i cały mój okultyzm wrócił na nowo.
Rozpoczął modlitwę w językach i coraz bardziej słabłam i zasypiałam przykładał ręce mi na brzuch i ból był podobny do wbijania ostrzy.
Moje cierpienie podczas uwalniania połączyłam na krzyżu i ofiarowałam za księży i za ks. Kapelana Więziennictwa, bo oni najbardziej potrzebują pomocy.
Wszystkie demony umiejscowiły się w mojej macicy tam gdzie powstaje życie w narządach rozrodczych.
Położyłam się na podłogę i krzyczałam a po chwili demon się odzywa:
„Nie wyjdę! Nie! Zostaw mnie!” Ściskam pięści, walę o podłogę z taką wściekłością, ale modlitwa trwa… To tak jakby ktoś zawłaszczył moje ciało i sterował nim.
Nagle mówi demon: „Wychodzimy, ale gdzie mamy pójść, gdzie…” Kiedy wyszły wypowiadały swoje imiona pamiętam Ananiasz, Kryszna… wyszło 6 demonów… i ks. powiedział, że jest jeszcze jeden… to nie były żarty.
Przygotowałam się na tą walkę… Pościłam prawie 3 dni… Tylko piłam wodę i modliłam się do św. Marii Magdaleny, bo ona też miała w sobie 7 demonów i ją Jezus uwolnił i dlatego wiedziałam, że to klucz do mojego uwolnienia.
Tego wieczoru mój synek dostał 40 stopni temp nie miałam leków tylko olejem Charbela namaściłam jego głowę i odpuściło.
Następnego dnia już od rana były modlitwy i zaufałam księdzu. Czułam przy nim bł. Jana Pawła i miłość Jezusa i Maryi do mnie.
Dlatego odważyłam się i powiedziałam, że mam wizje, kiedy on się modli. Zrozumiał mnie i mówiłam mu, co widzę, że to jak diabeł pluje na krzyż Jezusa i krzyczy: „Ona jest moja” a Jezus pokazuje mu serce i mówi: „Widzisz, jest moja”. Taką ogromną walkę toczyło niebo za moją duszę.
Demon, który był, jako ostatni we mnie to Melid. Czułam jakby był moim dzieckiem i mnie prosił, aby nie robić mu krzywdy, bo jestem jego mamą i podczas modlitwy parłam jak do porodu… To były bóle i skurcze. Ksiądz mówił, że jego pielęgnowałam najbardziej.
Widziałam Maryję, która była ze mną, kiedy rodziłam mojego synka. Ujrzałam mojego Anioła Stróża z księgą życia i cały okultyzm od początku do końca.
Najbardziej bałam się tego, co widziałam w czasie modlitwy. Do nogi miałam uwiązany łańcuch i diabeł ciągnął mnie do piekła na nim i każda modlitwa to było odcięcie mu tej władzy do mnie.
Widziałam jak szatan jest smokiem i zieje ogniem i słabnie, bo przegrywa z Jezusem. Ksiądz włożył mi krzyż do ust. Plułam na krzyż i kiedy kropił mnie wodą święconą to paliło mnie żywym ogniem i darłam się żeby już przestał.
Musieliśmy przejść do kościoła i tam na stoliku ksiądz położył mnie a siostry loretanki wspierały modlitwą. Wtedy diabeł przemówił: „Ona jest moja… oddała mi się… zgrzeszyła … wrócę…”
Było to święto Matki Bożej z Guadalupe (12.12.2012). Ksiądz modlił się do Matki Bożej, aby pomogła mu i poczułam jak z ust wychodzi mi tak obślizgły robal… okropne uczucie…, po czym tak jakbym się obudziła ze snu i kiedy wstałam, to tak jakby czas się cofnął do momentu, kiedy miałam lat 15.
Kiedy zostałam uwolniona, to poczułam jak wróciły moje utracone cnoty niewinność, skromność, czystość. Odzyskałam swoją duszę po tylu latach zgubnych poszukiwań. Znalazłam szczęście w modlitwie. Otwieram się teraz niczym kwiat na promienie słońca podczas Adoracji Najświętszego Sakramentu.
Zostałam całkowicie uwolniona. Oddaję hołd dla mojego jedynego Zbawcy, Jezusa Chrystusa i Maryi.
Dziękuję dla całego Kościoła za modlitwy i nieba za orędownictwo św. Rity, św. Michała Archanioła, opiekę dusz czyśćcowych. Dziękuję za modlitwy o moje nawrócenie siostrze Kamili i opiekę ks. Sergiusza i ks. Jarosława Cieleckiego; przez ręce tego kapłana Jezus uczynił dla mnie wielkie cuda i uwolnił mnie całkowicie.
Byłam w błocie i sprzedałam swoje ciało, mimo to Jezus wybaczył mi i oczyścił, bo tylko On może mnie osądzić.
Przebaczam wszystkim, którzy mnie skrzywdzili i przepraszam tych których zraniłam. Zamykam przeszłość w Sercu Jezusa i wielbię Miłosierdzie Jezusa już do końca swojego życia!!!
UWOLNIONA W MIŁOSIERDZIU BOŻYM – Agnieszka
21.03.2013