Zofia-Medarda powtarzała, jak niezgłębione jest Miłosierdzie Boże, tego człowiek zrozumieć nie może. Jak wielka jest Miłość Boga do ludzi, tego my pojąć nie jesteśmy zdolni. Trzeba pamiętać, że Zofia-Medarda GŁOSIŁA MIŁOSIERDZIE BOŻE… Odwiedził ją też pewnego razu [bł.] ks. Sopoćko z Krakowa, były spowiednik [św.] Siostry Faustyny, który chciał poznać siostrę Medardę osobiście, by przekonać się, co Zofia Wyskiel mówi o Miłosierdziu Bożym. Po dłuższej z nią rozmowie orzekł, że to co Siostra głosi jest po prostu ciągiem dalszym objawień siostry Faustyny… Siostra Medarda głosiła Miłosierdzie Boże i modliła się głównie o zatwierdzenie święta Miłosierdzia Bożego, o które upominał się przez nią Pan Jezus… (Świadczenie – Prof. Janina Thomasówna)
Siostra Medarda wkrótce po złożeniu ślubów jako Siostra Serafitka została posłana do Poznania z poleceniem przygotowania terenu pod budowę klasztoru. (…) Ofiarowała się na cierpienia za kapłanów i ofiarę tę do końca życia ponawiała, ofiarowała się też za niegodne matki. Ofiara za kapłanów została przyjęta w ten sposób, że przez – zdaje się – 47 lat cierpiała krwotoki z nosa, czasem tak gwałtowne, że traciła przytomność. Były częste, w niektórych okresach codzienne. „Ciocia Medzia” jak ją nazywano zmarła w opinii świętości w 80 roku życia (1893-1973).
W wypowiedziach s. Medardy nie było sprzeczności. Raz wypowiedziane zdanie o duszy potwierdzało się w pewnych jej wypowiedziach po dłuższym czasie, czy to o żyjących czy o zmarłych. Tłumaczyła nam, że to co słyszy jest w jej jaźni, a nie w umyśle, dlatego nie pamiętała, co powiedziała kiedyś. Gdy jej raz przeczytałam ustęp z jej podyktowanych tematów, była zadziwiona „jakie piękne”, a przecież nie pamiętała, że niedawno każde słowo sama dyktowała. Było tych tematów dużo (zob. str. 16). Tematy te siostra zaczęła dyktować już przed II wojną światową na polecenie swego ówczesnego spowiednika i kierownika duszy – ks. Aleksandra Żychlińskiego.
Po wojnie zostały one rozesłane na Misje i czytane są – można powiedzieć – we wszystkich krajach. Podobno nawet w niektórych wyszły w druku, w Belgii zabiegano o imprimatur.” (Świadczenie – Prof. Janina Thomasówna)
Poniższa publikacja wydana została do użytku wewnętrznego Legionu Małych Rycerzy Miłosiernego Serca Jezusowego. Zanim do tego doszło teksty s. Medardy wydawane były w tzw. zeszytach przez kilka lat razem z kwartalnikami Głos Małego Rycerza . ( Były też publikowane na stronie br. Jana Antoniego: http://www.duchprawdy.com/medarda.htm , który w wielkim stopniu przyczynił się do redakcji tych pism w pierwszym etapie redakcji). Przed 3 laty została podjęta decyzja o wydaniu zebranych już w całość wszystkich dyktand (s. Medarda straciła wzrok i dyktowała otrzymywane przekazy). Dzięki Bogu i kilku narzędzi w jego ręku zebrane treści w tzw. maszynopisach po żmudnych przygotowaniach ujrzały światło dzienne dla szerszego grona czytelników zainteresowanych tymi tekstami. Mając świadomość, że treści nie należą do nas pragniemy podzielić się nimi publikując je w formie elektronicznej dla chwały Bożej i dobra dusz ludzkich, aby jak największa liczba korzystających z tych treści mogła ubogacać siebie i innych, uświęcając siebie i prowadziła do zbawienia inne dusze z godnie z tytułem “PRZYPROWADŹ MI DUSZE – JESTEM BOGIEM MIŁOŚCI I MIŁOSIERDZIA.
Czynione są starania wydania książki w wydawnictwach katolickich, aby chętni mogli nabyć ją w wersji drukowanej. Jeśli tylko uda się to z pomocą Bożą – poinformujemy. Tymczasem osoby zainteresowane mogą pytać przez kontakt na tej stronie – jeśli będą jeszcze dostępne egzemplarze /przeznaczone dla rycerzy/ będziemy skłonni się podzielić.
Po długich i żmudnych działaniach zespołu redakcyjnego ukończone zostały prace przy opracowaniu książki z dyktandami (orędziami) s. Medardy pt. „PRZYPROWADŹ MI DUSZĘ – Jestem Bogiem Miłości i Miłosierdzia”. Tytuł według słów z Orędzi został nadany przez redakcję. Oczekiwana przez wielu rycerzy i czytelników publikacja do użytku wewnętrznego Legionu MRMSJ oparta w większości o dostępne maszynopisy z okresu życia s. Medardy, została uzupełniona i ubogacona zdobytymi w wyniku poszukiwań źródłowymi archiwalnymi dokumentami, listami, notatkami, świadectwami. Opracowanie materiału, kwerenda, pierwsza wersja elektroniczna tekstów, sigle biblijne: mgr Waldemar Kochański i…. Opieka i cenzura teologiczna: O. mgr Józef Kaźmierczak OFMConv. Redakcja i korekta: mgr Iwona Kępisty (pracowała m.in. przy książce Alicji Lenczewskiej „ŚWIADECTWO – DZIENNIK DUCHOWY”).
Zainteresowanych rycerzy zachęcamy do nabycia wszystkich zebranych orędzi w jednej publikacji opatrzonych profesjonalnym opracowaniem i opatrzonej wstępem o. Józefa Kaźmierczaka zamieszczonym niżej w celu zapoznania się z tym, co może pomóc wielu rycerzom i czytelnikom w wyborze i nabyciu tej książki. Mając na uwadze niepewną sytuację w Polsce i na świecie podjęta została decyzja druku skromnej ilości (200 szt.) na rozpropagowanie i zaspokojenia najbardziej zainteresowanych i oczekujących tej publikacji rycerzy i czytelników. Dlatego książka zaopatrzona została klauzulą: Do użytku wewnętrznego Legionu MRMSJ. Książka format A5 w oprawie miękkiej, liczy 908 stron (na s. 906-908 fot. S. Medardy).
O. Józef Kaźmierczak OFMConv:
SŁOWO WSTĘPNE DO KSIĄŻKI S. MEDARDY
Zofię Wyskiel nazywano Siostrą Medardą – czyli imieniem zakonnym, jaki otrzymała w Zgromadzeniu Sióstr Serafitek, mimo że ostanie lata życia przeżyła poza zgromadzeniem. Stało się tak, ponieważ całe jej życie było naznaczone pełnieniem woli Bożej zarówno w zgromadzeniu, jak w rozeznawaniu decyzji odejścia i w późniejszej pracy dla dobra ludzi. To właśnie rozeznanie planów Boga w osobistym powołaniu doprowadziło ją do pewnego heroicznego nieliczenia się ze sobą, aby służyć innym. Ona nie szukała jakiegoś własnego dobra, ale przyjmowała z uległością doświadczenia i cierpienia, jakie Bóg na nią zsyłał, ofiarowując się przede wszystkim i w szczególny sposób za kapłanów, choć jednocześnie przedmiotem jej modlitwy i ofiary były także dusze w czyśćcu cierpiące i grzesznicy, których wieczność była zagrożona.
Zofia Wyskiel urodziła się 19 marca 1893 roku w Dynowie, w okolicach Rzeszowa, w kierunku Przemyśla i Sanoka, a zmarła 16 maja 1973 roku w Poznaniu, mając ukończone 80 lat. Wychowywała się w rodzinie katolickiej, wielodzietnej, ojciec jej był architektem, matka była zaś dla dzieci wzorem głębokiej wiary. Zofia tuż po ukończeniu szkoły średniej, w wieku dziewiętnastu lat, wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Serafitek, najprawdopodobniej gdzieś w okolicach Nowego Sącza. W 1923 roku skierowano ją do Poznania, gdzie odznaczała się gorliwością w modlitwie i skutecznością w działaniu m.in. założyła nowy klasztor, z placówką przeznaczoną dla dzieci porzuconych i sierot. W związku z działalnością w Poznaniu będzie później nazywana poznańską wizjonerką.
Siostra Medarda ze wszech miar pomagała ludziom. Miłość bliźniego to charakterystyczny rys jej osobowości i duchowości. Podczas drugiej wojny światowej siostry serafitki, w ukryciu przed Niemcami, chodziły w świeckich ubraniach, wiele też przebywały poza klasztorem, służąc biednym i najbardziej poszkodowanym. W ten też sposób nawiązały się liczne znajomości i relacje Siostry Medardy z osobami świeckimi. W 1945 roku otrzymała wewnętrzny nakaz od Boga, aby ratować dusze w świecie. Jednak przełożona nie zgodziła się na to, aby klasztor odwiedzało tak wielu poznaniaków, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, szukających pomocy duchowej u Siostry Medardy. To był powód, że w tym czasie odeszła z klasztoru i dalej już jako osoba świecka służyła ludziom. Ten fakt w życiu zakonnicy, tak bliskiej Boga, wydaje się zaskakujący. Jednak to odejście było poprzedzone wytrwałą modlitwą, radą spowiednika i zgodą biskupa. Siostra została zwolniona ze ślubów zakonnych i potem nigdy nie odczuwała niepokoju z tego powodu, najważniejsze bowiem dla niej było posłuszeństwo przede wszystkim wobec woli Bożej.
Czas i moment odejścia Siostry Medardy z zakonu nie był przypadkowy. Wydarzenia osobiste Siostry zbiegły się bowiem z przełomem historycznym: koniec wojny, śmierć długoletniego, zaufanego spowiednika ks. Aleksandra Żychlińskiego (obecnie sługi Bożego), poddanie się pod opiekę nowego kierownika duchowego ks. Waleriana Porankiewicza, a jednocześnie powstanie polskiego państwa komunistycznego, w związku z tym laicyzacja społeczeństwa i narastanie prześladowania przez władze ludowe wiary i Kościoła. Przewijają się jak w kalejdoskopie na kartkach tych pism wybitne dla wierzących postaci tego okresu: Kardynał prezbiter Prymas Polski August Hlond, Kardynał prezbiter Prymas Polski Edmund Dalbor, ks. Antoni Baraniak – arcybiskup metropolita poznański i sługa Boży Kościoła katolickiego, bł. ks. Michał Sopoćko, ks. Bernard Wituicki, pallotyn ks. Adam Wiśniewski, a obok nich znani w ówczesnym Poznaniu ojcowie karmelici, franciszkanie, a także różne pobożne, towarzyszące Siostrze – świeckie osoby. Być może w spojrzeniu i z perspektywy Bożej pomoc duchowa Siostry Medardy tak wielu ludziom z różnych poznańskich środowisk, a potem także z wielu miejscowości w Polsce, miała być bardziej skuteczna i owocna nie jako zakonnicy, ale jako osoby żyjącej w świecie: skromnie, niezauważenie, skrycie przed władzami państwowymi, a jednak dla wszystkich dostępnie, mimo że w cudzym mieszkaniu, na drugim piętrze, to dla wielu po prostu w zwyczajnej, poznańskiej kamienicy przy ul. Półwiejskiej 5 (a wcześniej jakże socjalistycznie Dzierżyńskiego 5).
Siostra Medarda wynajęła pokój, mieszkając w nim do końca życia bez żadnego zabezpieczenia materialnego, zdając się całkowicie na Opatrzność Bożą. Żyła z tego, co przynieśli jej odwiedzający ją ludzie. Nieraz odczuwała głód. Zastanawiające jest to, po co ludzie do niej przychodzili. Siostra Medarda była już od dziecka bardzo obdarowana przez Boga, a Duch Święty nie szczędził jej wielu darów i charyzmatów, choćby wiodącego daru poznania stanu duszy osoby z nią rozmawiającej, a także osób, o które ją pytano, czy też niezwykle skutecznej modlitwy wstawienniczej, wypraszającej dla ludzi łaski doczesne i nadprzyrodzone. Miała także poznanie cierpień dusz czyśćcowych i gorąco prosiła, by zamawiać Msze św. w ich intencji i za osoby żyjące. Sama ofiarowała Bogu za dusze cierpiące w czyśćcu wszystkie zasługi modlitw i Mszy św. za nią zamówionych. O nadzwyczajnych darach ludzie sobie często mówią i dlatego wiedza o Siostrze Medardzie szybko się rozchodziła. Być może niektórzy przychodzili z ciekawości. Jednak wielu skorzystało z jej pomocy i podejmowali modlitwę, i zbliżali się, przemieniając swoje życie, do Boga.
Między innymi Siostrę Medardę odwiedził obecnie błogosławiony ks. doktor habilitowany Michał Sopoćko. On uznał, że objawienia s. Medardy o Miłosierdziu Bożym są przedłużeniem objawień św. s. Faustyny Kowalskiej. Znał on objawienia s. Faustyny, bo był jej spowiednikiem, kierownikiem duchowym i swoje zadanie życiowe widział w szerzeniu Miłosierdzia Bożego. Siostra Medarda głosiła Miłosierdzie Boże i starała się o ogłoszenie Święta Miłosierdzia Bożego, które obecnie przypada w pierwszą niedzielę po Zmartwychwstaniu Pańskim. Prowadziła wiele dusz do Boga poprzez skierowane do nich Słowa Pana Jezusa Miłosiernego.
Siostra Medarda powoli traciła wzrok z powodu zaćmy, aż zupełnie zaniewidziała. Jej przyjaciele ustalili termin operacji, mającej przywrócić jej wzrok, i opłacili ją. Ona jednak zrezygnowała z tej szansy, ofiarowując to cierpienie za świętość kapłanów. Uważała, że ta ofiara jest niezwykle miła Panu Bogu i Matce Najświętszej.
Przez wiele lat ociemniała wizjonerka doznawała objawień o charakterze mistycznym. Przeżywała cierpienia Męki Pańskiej. Szczególnie wieczorami i w nocy z czwartku na piątek, kiedy jej twarz pokrywała się krwawymi wybroczynami, a z nosa płynęły, wyczerpujące ją aż po oznaki anemii krwotoki ciemnej krwi. Była też obdarzona ukrytymi stygmatami: bólami rąk i nóg. Siostra Medarda wyraziła się, że nie wiedziała, że tak bardzo można cierpieć. A jednocześnie z miłością poddawała się temu cierpieniu, powtarzając, że zbyt mało w swoim życiu cierpiała.
Dopóki mogła, chodziła codziennie do kościoła na Mszę św. i przyjmowała Jezusa Eucharystycznego. Później, kiedy choroby (a było ich wiele) przykuły ją do łóżka, ksiądz w uzgodnione dni przychodził do niej z Mszą św. lub tylko przynosił Pana Jezusa w Komunii św. Kiedy to nie było możliwe, przyjmowała Komunię św. duchową. Odznaczała się wyjątkową pokorą i szczerością. Pragnęła być „małą, malutką” wobec Boga i ludzi, którym pomagała, wypraszając dla nich pomoc u Boga poprzez modlitwę i wstawiennictwo świętych. Każda jej modlitwa była wysłuchiwana, czyniła cuda.
Bóg w Trójcy Jedyny i Matka Boża dyktowali jej wiele orędzi i tekstów, przybliżających ludziom tajemnice Boże. Słowa te nie były przeznaczone dla niej, lecz dla innych dusz. Język mistyczki z tych tekstach jest prosty, zrozumiały, skierowany do każdego człowieka. Miała ona pewien charyzmat słuchu nadprzyrodzonego. Gdy Bóg do niej przemawiał, słysząc Jego głos, bardzo szybko dyktowała słowa, tak że piszący nie nadążyli pisać. Często pisali skrótami, które potem było trudno zrekonstruować we wcześniejsze zdania. Być może w związku z tym niektóre ujęcia wydają się na granicy pewnej niepoprawności. Jednak po głębszym odczytaniu słów i wyrażeń tych błędów nie ma.
Siostra Medarda jest osobą ciekawą przez świadectwo i historię swojego życia oraz bogactwo darów charyzmatycznych, dzięki którym stała się kanałem łask Bożych dla wielu ludzi. Pan Jezus obiecał jej, że każdy, kto przeczyta te pisma, już dozna łask nadzwyczajnych. W związku z tym życzę wszystkim, którzy te teksty wezmą do ręki i będą je czytać, obiecanych przez Pana łask.